Ewa Wasilewska: W pół kroku.
» ODPOWIEDŹ do: Jak, kogo i po co? – list na Tydzień Wychowania 2012
Rodzina jest najważniejsza w procesie wychowania młodych ludzi, szczególnie rodzina pełna i uczestnicząca w życiu Kościoła. Katecheza spełnia ważną rolę wychowawczą w środowisku szkolnym. W Ewangeliach znajdują się cenne wskazówki do bycia dobrym wychowawcą. Wychowywać należy nie tylko intelekt, lecz także, a może przede wszystkim, serce, a wszelkie obawy związane z wychowaniem powinniśmy zawierzać Bożej Opatrzności. Wszystko to prawda, tylko co dalej?
Zachęta do namysłu nad wychowaniem skierowana do rodziców, wychowawców i odpowiedzialnych za edukację rządzących może przynieść ogromne efekty, ale podejrzewam niestety, że nie przyniesie. List zatrzymuje nas w pół kroku. Tym, czego według mnie brakuje, aby ten krok dokończyć jest próba postawienia stopy na ziemi, zejścia do poziomu gruntu, do praktyki, do czynów. Wychowawca nie powinien przecież poprzestawać na własnym widzimisię, tylko pogłębiać swoją wiedzę, umiejętności wychowawcze. Ramy Tygodnia Wychowania pozwoliłyby na organizację wielu wydarzeń o takiej tematyce, a jednak List namawia tylko do aktywności myślowej. Mimo wrodzonego optymizmu wątpię, że nawet jeśli ktoś taki namysł, choćby przez chwilę, podejmie, doprowadzi on do jakichś wymiernych rezultatów.
??eby nie poprzestać na jałowej krytyce, postanowiłam w miarę swoich małych możliwości wziąć sprawy w swoje ręce i ten krok spróbować dokończyć, spróbować stanąć na ziemi. Udało się w mojej parafii zorganizować w terminie Tygodnia Wychowania zabawę dla dzieci i wykład o wychowaniu wobec współczesnych zagrożeń - dla dorosłych. Akcja była ogłaszana tydzień wcześniej, rozplakatowana na całym osiedlu, popierana przez dyrekcję szkoły i Proboszcza. Przyszło może dziesięć osób.
Czy większość Parafian uznała, że wie o wychowaniu już wszystko, czy nie zauważyła, że coś się dzieje? Może po prostu nie zainteresował ich pomysł podjęcia namysłu nad wychowaniem?
A może jednak postanowili podjąć ten namysł, każdy na własną rękę w domowym zaciszu? Może owoce dostrzeżemy dopiero za wiele lat? Wątpię. Ale mam nadzieję.
A może moja próba krytyki nie ma w ogóle sensu, może taka właśnie jest rola listów pasterskich, żeby robić to pierwsze pół kroku? A reszta musi zostać zrobiona przez nas – wiernych? Nie wiem, ale na wszelki wypadek postaram się robić jakiś mały ruch w stronę ziemi.
inne odpowiedzi:
Piotr Żyłka: Jak być w szkołach?
Drodzy Ojcowie Biskupi, Pasterze Kościoła, Ekscelencje,
W liście na tegoroczny Tydzień Wychowania zwróciliście uwagę między innymi na to jak ważna jest katechizacja, a dokładniej mówiąc – obecność religii w szkole.
Maria Wojcieszek: wolność od „idealnego dziecka”
Jakże piekny i znaczący jest początek tego listu! Przypomina o tym, że wychowanie dotyczy wnętrza człowieka, jego serca. Nadaje to wychowywaniu właściwą rangę, która może czasem umykać z pola widzenia. Dzięki sięgnięciu do tej sprawy można na nowo spojrzeć na codzienne, często żmudne wysiłki wychowawców. Odkrywa się ich prawdziwy cel, który ma polegać na kształtowaniu serca i umysłu młodego człowieka, aby mógł mądrze działać. Dzięki temu rodzice i wychowawcy nie są skazani na kierowanie się niejasnym wzorcem „idealnego dziecka” albo „idealnego nastolatka”, zależnym od aktualnie panującej mody. Nie są także narażeni na sprawdzanie na swoich najbliższych słuszności tymczasowych teorii.
Marcin Trepczyński: List pełen zaskoków?
Drodzy Ojcowie, dla większości tych, którzy wgryźli się w treść tego listu, powinien on być... zaskakujący. Wydaje mi się, że większość ludzi inaczej rozumie wychowanie. Ale na tym nie koniec „zaskakiwania”.