Gerard Jaryczewski: Epsilon świętości
» ODPOWIEDŹ do: Niezbędni prorocy – list na Dzień Życia Konsekrowanego 2015
Drodzy biskupi,
kiedy w analizie matematycznej rozważamy wartości nieskończenie małe, posługujemy się terminem epsilonu, który jest formalnym ujęciem intuicyjnie pojmowanej liczby różnej od zera (na której zatem możemy wykonać jakieś operacje, których nie da się już wykonać na zerze), ale dostatecznie małej, aby np. nie dało jej się narysować ołówkiem obok zera na osi liczbowej. Epsilon jest niczym nawet wobec jedynki, nie wspominając o nieskończoności. A my wobec Boga jesteśmy zerami. Bez Boga jesteśmy niczym.
Ale Bóg daje nam szczególną łaskę epsilonowej świętości, byśmy byli na Jego podobieństwo. Podobieństwo polega nie na tym, że On jest nieskończenie duży, a my nieskończenie mali, ale na tym, że dzięki Bogu mamy wielkość.
Niektórych Bóg obdarza łaską większą, niż innnych: daje im dwa epsilony świętości. A takich do specjalnych zadań obdarza pewnie nawet i setką epsilonów. Tak czy owak, wszystkim nam jest nieskończenie daleko do Boga.
Powołani do życia konsekrowanego to właśnie Ci, którzy mają więcej epsilonów łaski. Dla takich jak ja, posiadaczy tylko jednego epsilonu, są wielcy. Dziękujemy Bogu za to, że niektórym daje więcej! Najwyraźniej tego potrzebują. Wy, biskupi, jesteście wielcy. Dziękujemy Bogu za Was, biskupów!
Niektórym wiernym, świeckim i kosekrowanym, te pojedycze epsilony przesłaniają nieskończoność. Ze smutkiem wspominam choćby ubiegłoroczne przypadki odejść ze stanu duchownego i od Kościoła. Ale choć względem nas, świeckich, konsekrowani mają obiektywnie więcej, to do Boga mają — z dobrym przybliżeniem — tak samo daleko. Czyli, z drugiej strony patrząc, tak samo blisko.
Czy w takiej skali świętości warto narzekać albo wywyższać się, bo niektórzy mają więcej? Nie bądźmy małostkowi. Dziękujmy Bogu za wszystkie epsilony!
A Wam, pasterze, życzę nieskończonego strumienia łask: w tym życiu i w przyszłym.
inne odpowiedzi:
Ewa Wasilewska: O pożytkach z konsekrowanych braci i sióstr
Drodzy Ojcowie!
Kolejny Wasz list o życiu konsekrowanym skłonił mnie do namysłu nad braterstwem członków kościoła i nad szaleństwem, jakiego wymaga czasami wybranie Pana Boga.
Maria Wojcieszek: A cóż z „singlem”?
Czcigodni Ojcowie, zacznę może swoją odpowiedź od tego, że nie czuję się „singlem” i przypuszczam, że nie jestem powołana do takiego stanu życia. Dlaczego jednak chcę napisać do Was o tym zagadnieniu? Bo wydaje mi się, że istnieje ogromna potrzeba wyjaśnienia pewnego zamętu, jaki panuje wokół tej kwestii. I że im wcześniej drodzy Ojcowie, wyjaśnicie tę kwestię, tym lepiej dla wszystkich. Wydaje mi się, że Kościół już dysponuje pewną wiedzą na ten temat, którą mógłby się podzielić, dla dobra wielu ludzi. Już wyjaśniam, co mam na myśli.
Marcin Trepczyński: to nie wszystko
Ekscelencje, czcigodni Ojcowie, dowiedziałem się z tego listu kilku nowych rzeczy, pokazujących ważne wymiary życia konsekrowanego. Żałuję jednak, że nie poruszyliście spraw, które wielu wiernym mogą chodzić po głowie, gdy myślą o zakonach. A to przecież głównie do nas, szeregowych wiernych jest ten list. Jedna z nich dotyczy tego, co w liście uznaliście za pewnik: czy faktycznie trudno sobie wyobrazić Kościół bez osób konsekrowanych? Inne zaś dotyczą choćby sensu podejmowania takiej formy życia i tego, czy w końcu jest lepsza od innych, czy nie.