Gerard Jaryczewski: Czy wychowanie jest naśladowaniem miłosiernej miłości Boga?
» ODPOWIEDŹ do: Naśladowanie miłosiernej miłości Boga – list na Tydzień Wychowania 2016
Drodzy biskupi, z Waszego listu na tydzień wychowania wydaje się, że wychowawcy — brani w szerszym znaczeniu, tj. rodzice, dziadkowie, nauczyciele, katecheci i duszpasterze — przez wychowanie naśladują miłosierną miłość Boga. Znalazłem w nim różne argumenty za tą tezą.
1. Jeśli wychowawca naśladuje Jezusa, który głosi naukę prawdziwą swoim uczniom i ćwiczy ich w tej nauce, stawiając wymagania, to w ten sposób praktykuje miłość miłosierną względem ucznia.
2. Jeśli wychowawca naśladuje św. Pawła, który wstawia się za swoim uczniem Onezymem, czyli dba nie tylko o jego duszę, ale i o bezpieczny los jego ciała, to w ten sposób praktykuje miłość miłosierną względem ucznia.
3. Wśród uczynków miłosierdzia względem duszy są m.in.: wątpiącym dobrze radzić, nieumiejętnych pouczać, grzeszących upominać. Te szczególnie uczynki wpisują się w proces wychowania, zatem tak postępując wychowawca praktykuje miłość miłosierną względem ucznia.
4. Św. Jan Paweł II nauczał, że: „…miłość miłosierna (…) jest nieodzowna w wychowaniu i duszpasterstwie” (Dives in misericordia, 14).
5. Papież Franciszek wzywa duszpasterzy, by wyruszyli na peryferie współczesnego świata: „…jedną z peryferii, która sprawia mi zawsze wielki ból, (…) są dzieci, które nie potrafią zrobić znaku krzyża. (…) Tam trzeba iść!” (przemówienie do uczestników Międzynarodowego Kongresu Katechetycznego w Rzymie, 27 września 2013 r.).
6. Bog jest najlepszym wychowawcą, a zarazem jest źródłem i wzorem miłosiernej miłości. Zatem wychowawcy naśladując Boga są przedłużeniem Jego miłosiernej miłości.
Wbrew jednak temu, że wychowanie jest naśladowaniem Bożego miłosierdzia świadczy choćby ten fragment, gdzie opisujecie dzieło wychowania jako “jedno z najtrudniejszych, ale zarazem najpiękniejszych zadań człowieka”. A skoro wychowanie jest zadaniem, czyli swego rodzaju zobowiązaniem, to nie może być naśladowaniem Boga, który nie jest przecież zobowiązany do wychowania nas, i nie jest też zobowiązany do miłosierdzia.
Aby odpowiedzieć sobie na pytanie postawione na początku sięgnąłem po słowniki teologiczne. Św. Tomasz definiuje miłosierdzie (misericordia) tak: “jest serdecznym współczuciem czyjejś biedzie, które — jeśli nas na to stać — pobudza do pomagania. Gdy m. jest poruszeniem pożądania, kierowanym przez rozum, a nie tylko uczuciem, stanowi akt cnoty moralnej i osobną cnotę” (ze słownika terminów do Sumy teologicznej w opracowaniu Artura Andrzejuka). Łacińskie miseria to polskie: bieda, niedola, strapienie. Mały słownik teologiczny Karla Rahnera o miłosierdziu zaś podaje, że jest “gotowością przyjścia z pomocą temu, kto znajduje się w potrzebie”. Św. Jan Paweł w Dives in misericordia pisze: “Tym jaśniej widać, iż miłość staje się miłosierdziem wówczas, gdy wypada jej przekroczyć ścisłą miarę sprawiedliwości, ścisłą, a czasem nazbyt wąską”.
Czy wychowanie zawsze jest odpowiedzią na czyjąś biedę lub niedolę? Zdecydowanie nie zawsze. Czy wychowanie nie jest przede wszystkim czynem sprawiedliwości, a tylko w szczególnych przypadkach wymaga czynu miłosiernego? Czy ten, kto ma być wychowywany, zawsze jest w potrzebie? W pewnym sensie tak, ale zgódźmy się, że czasami niektórzy są wychowywani wbrew ich potrzebom, a czasami te potrzeby są raczej potrzebami osób trzecich (np. pracodawców, urzędników, dowódców) lub nawet są potrzebami samych wychowawców.
(Swoją drogą, jako korepetytor w czasach studiów byłem wdzięczny rodzicom moich uczniów, bo płacąc mi za lekcje ratowali mnie, wychowawcę, w biedzie — niniejszym bardzo im za to dziękuję).
Poza tym wszystkim, wychowanie ma co najmniej cztery różne elementy, to widać choćby w samym Waszym liście, drodzy pasterze, a każdy element wymaga osobnego rozpatrzenia. Mamy zatem: nauczanie, ćwiczenie (wymaganie), wsparcie oraz przykład.
Zbierając powyższe doszedłem do wniosku, że należałoby przedstawić inaczej relację wychowania i miłosierdzia.
Po pierwsze, wychowanie jako nauczanie i ćwiczenie (wymaganie) nie jest samo w sobie naśladowaniem czy przejawem miłosierdzia, bo ma raczej charakter zobowiązania czy zadania, które się wypełnia niezależnie od stanu wychowanków, ci nie muszą wcale być w niedoli wymagającej miłosierdzia.
Po drugie, wychowanie jako wsparcie jest we właściwym sensie dziełem miłosierdzia, a stąd i naśladowaniem miłosierdzia Boga. Warunkiem koniecznym dla uzasadnienia wsparcia jest bowiem potrzeba, i to potrzeba wymagająca pomocy zewnętrznej. To jest właściwa domena miłosierdzia. Ale wsparcie nie jest głównym elementem wychowania — głównym elementami są nauczanie i ćwiczenie. Wsparcie może być świadczone przez osoby inne, niż wychowawcy, w przeciwieństwie do nauczania i ćwiczenia.
Po trzecie, wychowanie jako przykład samo w sobie nie jest tylko naśladowaniem miłosierdzia Boga, bo przede wszystkim jest naśladowaniem sprawiedliwości Boga, a na drugim miejscu też innych przymiotów Boga. Przykład jest ważnym elementem wychowania, ale nie aż tak ważnym, jak nauczanie i ćwiczenie, bo i nie zawsze przykład jest możliwy do zaoferowania przez wychowawcę, np. tak dzieje się często w sporcie zawodowym, gdzie trener wie, jak wykonać ćwiczenie, ale sam go nie wykona. Czasami przykładu dostarczyć może ktoś niebędący wychowawcą, np. postać fikcyjna, inny uczeń lub święty męczennik.
Podsumowując, w sensie właściwym o naśladowaniu miłosierdzia Boga możemy mówić tylko o wychowaniu, które przejawia się we wsparciu. Ale wsparcie nie jest głównym elementem wychowania, są nimi nauczanie i ćwiczenie (wymaganie), a te są raczej naśladowaniem sprawiedliwości Boga, niż miłosierdzia.
A tak odpowiemy na argumenty przeciwne:
Na 1, nauczanie i ćwiczenie (wymaganie) powinny być zawsze przejawem miłości wychowawcy do uczniów. Zgodnie ze wspomnianym cytatem z Dives in misericordia, czasami tylko przechodzi w miłość miłosierną, gdy nauczanie i ćwiczenie (wymaganie) potrzebują wsparcia, aby stały się możliwe.
Na 2, wsparcie, jakiego udzielił św. Paweł Onezymowi, mogło być udzielone przez kogo innego, niebędącego wychowawcą. Ponieważ św. Paweł był wspaniałym naśladowcą Boga, naśladował Go nie tylko jako wychowawca, ale także jako pocieszyciel, jako ten, który się wstawia za bliźnim.
Na 3, każdy naśladowca Boga jest zobowiązany do pełnienia uczynków miłosierdzia względem duszy, ale nie każdy jest zobowiązany do bycia wychowawcą. Stąd wymienione uczynki są szczególnym zobowiązaniem dla wychowawcy, który z racji podjętego zadania ma szczególną możliwość ich realizacji.
Na 4, miłość miłosierna jest nieodzowna jako działanie wspierające główne działania wychowawcze. Może być realizowana przez osoby wspierające wychowawcę we właściwych jemu tylko zadaniach.
Na 5, papież Franciszek wskazuje sytuację skrajną, gdy bez podjęcia najpierw działań wymagających miłosierdzia nie można podjąć działań, które zwyczajnie wymagałaby samej sprawiedliwości. Działanie w skrajnych sytuacjach nie powinno być brane jako działanie główne i konieczne dla bycia wychowawcą.
Na 6, Bóg jako doskonały we wszystkim, co dobre, może być wzięty także za wzór wychowawcy, ale w tym przypadku należałoby podkreślić, że bycie wychowawcą jest szczególnie ludzkim działaniem, i że jeśli Bóg dał nam przykład bycia wychowawcą, to uczynił tak stając się człowiekiem. Bycie wychowawcą, wydaje się, szczególnie wymaga zmysłowo postrzegalnej obecności drugiej osoby — tu i teraz. Bóg jako Chrystus był zatem doskonałym wychowawcą dla swoich uczniów, a Jego uczniowie, naśladując Chrystusa, starają się temu wzorowi dorównać.
inne odpowiedzi:
Marcin Trepczyński: więź i... technika (wcale nie o tabletach)
Czcigodni Pasterze, cały list zawiera bardzo ważne treści. Najważniejsze jednak było dla mnie zakończenie. Mam ogromną nadzieję, że zostanie ono docenione i wdrożone w parafiach. Tygodnie Wychowania powinny być realnie obchodzone, powinno się wtedy naprawdę dużo dziać.