Gerard Jaryczewski: Fason praojca Adama
» ODPOWIEDŹ do: Jan Paweł II - Patron Rodziny (list na Dzień Papieski 2015)
Drodzy biskupi, czytając Wasz list zadałem sobie dwa pytania, które z początku wydały mi się odlegle. Pierwsze: czy mężczyzna w raju był faktycznie samotny i nieszczęśliwy? I drugie: czy Kościół robi wszystko, co powinien, w splocie różnych rewolucji społecznych, które zjadają siebie nawzajem? “Spiszę sobie te pytania”, pomyślałem, “rozważę, choć wydają się nie mieć związku, ale może jakiś jest, skoro zrodziły się z lektury jednego listu”.
A na początku listu piszecie: “Autor natchniony w Księdze Rodzaju ukazuje mężczyznę, który czuje się nieszczęśliwy i samotny”. A ja czytam słowa Księgi Rodzaju i nie widzę Adama ani nieszczęśliwego, ani samotnego. Owszem, czegoś mu brakuje. Ale skoro jest pierwszym człowiekiem, to jak może być samotny? Samotność jest związana ze świadomością braku innych ludzi, a przecież on nie znał innych ludzi. I czy faktycznie mógł być nieszczęśliwy, skoro był obok Niego sam Bóg, a Adam nie znał jeszcze grzechu?
Wspomniany kard. Gianfranco Ravasi zauważa, że “pierwszy człowiek chciałby mieć kogoś bliskiego, z kim mógłby spotkać się jak równy z równym”. A ja mam wątpliwość, czy Adam mógł chcieć czegoś tak konkretnego, czego nie znał. On po narodzeniu Ewy dopiero nazwał swoje pragnienie i zrozumiał, że to chodziło właśnie o kobietę. O tę konkretną kobietę, nie platońską kobietę—ideę, nie jakąkolwiek kobietę. Wcześniej jednak Adam nie wiedział, o co mu chodzi i czego pragnie.
“To niesamowite”, pomyślałem sobie, “że tak mężczyznę stworzył Bóg: szczęśliwym do granic możliwości, w komunii z Bogiem, bez grzechu, a jednak z pragnieniem tajemnicy, i to tajemnicy różnej od samego Boga”.
Co jeszcze mnie zaskoczyło, gdy tak zaglądałem raz po raz do Księgi Rodzaju, to sposób reakcji Adama na pomoce wymyślane dla niego przez Boga. Oto jak reagował na różne zwierzęta (Rdz 2, 19—20): “Ulepiwszy z gleby wszelkie zwierzęta lądowe i wszelkie ptaki powietrzne, Pan Bóg przyprowadził je do mężczyzny, aby przekonać się, jaką on da im nazwę. Każde jednak zwierzę, które określił mężczyzna, otrzymało nazwę «istota żywa». I tak mężczyzna dał nazwy wszelkiemu bydłu (...)”. Dość lakonicznie, nieprawdaż? Każde miało tę samą nazwę, czyli potrzebował ich specjalnie rozróżniać.
Ale gdy Bóg postawił przy boku Adama kobietę, ten zakrzyknął (Rdz 2, 23): “Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała!”. Tylko kobieta go zaskoczyła i wzbudziła w nim emocje.
Zatem — “To naprawdę niesamowite”, pomyślałem, “czy ja naprawdę już kiedyś czytałem Księgę Rodzaju?” — świat natury dał Adamowi impuls tylko do stworzenia rzeczowników, ale dopiero kobieta dała impuls do stworzenia innych form gramatycznych, a przede wszystkim — do stworzenia zdania! A to pierwsze zdanie człowieka było pełne ekspresji i afirmacji.
Przyznam, że w tym momencie rozważań jeszcze bardziej zwątpiłem w związek pierwszego pytania z drugim. A drugim pytaniu napisałem, że różne rewolucje społeczne zjadają same siebie. Gdyby bowiem w jakiś tajemniczy sposób wyjąć z tego świata tych, którzy się rewolucjom przeciwstawiają — nie tylko katolików, także muzułmanów — i zostawić rewolucjonistów samym sobie, to ile pokoleń dalibyśmy ludzkości, aż przestałaby się rozwijać? Pięć? Dziesięć? Myślę, że nie więcej.
I tu zobaczyłem niespodziewanie związek między dwoma pytaniami, który okazał się związkiem przeciwieństw. Z Księgi Rodzaju płodność wychodzi bowiem nawet w sferze językowej — tak bardzo wychodzi, że moglibyśmy ją nazywać Księgą Płodności. Natomiast zjawiska, których przegląd dajecie w liście, wszystkie prawie są przekreślaniem roli płodności, włącznie z in vitro.
Przykro nam z powodu bliźnich, którzy są niepłodni, a pragną potomstwa. Ale trzeba nazywać rzeczy po imieniu. Ta metoda jest formą reprodukcji, nie płodności. Podkreślacie to pisząc, że “nie można określić procedury in vitro mianem leczenia niepłodności, gdyż nawet po urodzeniu dziecka tą metodą kobieta pozostaje bezpłodna”.
To smutne, pomyślałem sobie w fantastycznej wizji przyszłości, gdyby fragment Waszego listu, opisujący te wszystkie zjawiska, jako jedyny ocalał po ludzkości zdanej na władzę reformatorów. Stałby się wtedy czymś w rodzaju Księgi Bezpłodności.
Nieprzypadkowo jednak Wasze listy, nawet te mówiące o dużych problemach, kończą się zawsze pocieszeniem i zawierzeniem wszystkiego Bogu Stwórcy, a nie rozwijaniem traumatycznych wizji. Porzuciłem więc swoją wizję. Ale wróciłem wtedy do pytania, czy Kościół robi dziś wszystko, co powinien? I czy ja robię wszystko, co powinienem?
W sumie nie mam pomysłu, jak ocenić, kiedy będzie “wszystko”. Myślę, że to zadanie karkołomne. A jeden z moich ulubionych fragmentów Ewangelii uczy, żeby nie martwić się zbytnio, bo Bóg faktycznie ma w swoim ręku los wszystkich.
Co powinienem zatem robić ja, syn Adama? Myślę, że zrobię tak: będę nazywał rzeczy po imieniu. Nie będę się zachwycał tym, co nie zasługuje na zachwyt. Tylko kobieta będzie dla mnie kością z moich kości i ciałem z mego ciała. Będę płodny — jeśli nie przez dzieci, to przez dzieła charytatywne, przez pracę. Będę widział w Bogu tylko przyjaciela, i to najlepszego przyjaciela.
Tak, jestem poza rajem. Może do tego raju nie chcą rewolucjoniści, ci pozostający póki co w Kościele, i ci poza Kościołem. Ale ja tam chcę wrócić, więc już tu będę trzymał fason, który głupio zaniedbał praojciec Adam.
Zatem do zobaczenia, drodzy biskupi. Najpóźniej — w raju!
inne odpowiedzi:
Maria Wojcieszek: rodzina, co jeszcze?
O co tak naprawdę chodzi w rodzinie? Dlaczego jest tak ważna, tak istotna? Czym tak właściwie jest? Myślę, że w waszym liście, Drodzy Pasterze, jest wiele wskazówek odnośnie rozwiązania tych kwestii. Jednocześnie chciałam się podzielić tym, co chciałabym jeszcze usłyszeć w tym właśnie liście, z okazji Dnia Papieskiego Jana Pawła II Patrona Rodzin.
Marcin Trepczyński: po co rodzina i cement-max
Drodzy Ojcowie, Wasz list klarownie wskazuje na ważne problemy społeczne, które dla niektórych są jaskółkami kryzysu rodziny. Jednak ktoś, kto zwleka z podjęciem decyzji o małżeństwie czy kolejnym dziecku, raczej nie dowie się z niego, po co miałby to zrobić. Chyba czas, żeby zacząć rozmawiać właśnie o tym.