Gerard Jaryczewski: Prawda jako wspólnota
» ODPOWIEDŹ do: Wychowywać do prawdy – list na Tydzień Wychowania 2014
Drodzy pasterze, moją uwagę przykuł szczególnie ten oto fragment Waszego listu: „Będziemy także podkreślali [w nadchodzącym Tygodniu Wychowania - przyp. GJ] rolę prawdy w życiu społecznym, narodowym i państwowym jako niezbędnego warunku rozwoju naszej Ojczyzny”.
Podkreślać rolę prawdy jest zarazem łatwo i trudno. Łatwo, bo czy kogoś trzeba przekonywać, że szkoda czasu na poznawanie fałszu? Trudno, bo życie w prawdzie to nieustanny, czasem bolesny wysiłek, podejmowany świadomie, a do takiego wysiłku potrzebna jest albo wewnętrzna motywacja albo zewnętrzna zachęta. Podjęcie takiego wysiłku samo z siebie nie przychodzi.
Dziedzinę wiedzy o narodzie można z grubsza podzielić na dwa obszary, ściśle ze sobą związane: badanie historii i badanie kondycji. Historia to świadectwa o zdarzeniach przeszłych oraz ich interpretacje. Kondycja to statystyki współczesnych postaw i przekonań, zdobyte metodycznie lub intuicyjnie, oraz ich interpretacje.
Co możemy powiedzieć o dociekaniu prawdy na temat narodu w takim ujęciu – nie jedynym, nie wyczerpującym, ale ujmującym jednak istotę rzeczy?
Aby nie bujać w obłokach, załadujmy konkret: czy PRL to była czarna plama w historii narodu, dobrze rozpoznana i osądzona negatywnie? Może to plama biała, która powinna zostać zapomniana i niedostępna dla rozpoznania, tym bardziej dla osądzenia? A nie jest to przypadkiem plama wielobarwna, wesoła, którą należy bez wstydu badać i bez wstydu wspominać? Z rocznicami, z młotem i sierpem z dumą wpinanymi w klapę marynarki lub żakietu? Wielu zapewne skłoni się ku opinii, że mamy tu do czynienia z plamą szarą, która została dostatecznie rozpoznana, ale której ocena jest niejednoznaczna, a może nawet zbędna lub niemożliwa.
Jaka jest prawda o PRL? Czy mamy co najmniej dwie generalne prawdy — jedną tych, którzy dobrej sławy PRL bronią, i drugą tych, dla których II wojna światowa skończyła się w 1989 roku?
(Przy okazji, czy historię powinni pisać głównie sienkiewicze, czytani przez masy i budujący wspólnotę ducha, czy cenckiewicze, czytani przez naukowców, zwolenników i przeciwników?)
Im dłużej poznaję różne fakty z historii PRL oraz ich interpretacje, im więcej wiem o poglądach współczesnych rodaków na temat komunizmu, socjalizmu, czy PRL, tym mniej jestem skłonny upatrywać problemu w niechęci do poznania prawdy, i tym trudniej mi wyjaśnić stan rzeczy przez odwołanie przede wszystkim do relatywizmu.
Widzę raczej pluralizm poglądów - niestety, bez perspektyw uzyskania wspólnego poglądu. Dlaczego? Znalazłem wiele przyczyn.
Niektóre mają charakter obiektywny i nieusuwalny, ale dwie uważam za dominujące. Po pierwsze, ilość faktów dostępnych do badania jest ogromna. Po drugie, ta ilość rośnie w szybkim tempie. Pochodną tych przyczyn jest wielka i rosnąca ilość interpretacji. „Pisaniu ksiąg nie ma końca”, jak uczy Kohelet. W pewnym sensie wiemy już za dużo, i coraz trudniej rzetelnie ogarnąć obszerny temat, jakim jest historia narodu.
Niektóre przyczyny mają charakter subiektywny. Zwykle usuwalny, jak brak czasu, uwagi lub wiedzy. Wśród subiektywnych dwie przyczyny wydają mi się szczególnie znaczące dla naszego tematu.
Pierwszą jest podniesienie tego, co indywidualne, nad to, co wspólnotowe. Bądź kreatywny, złam zasady, bądź sobą, ty decyduj &mdabhsh; to wszystko pozytywne hasła, motywujące czasem do dobrego. Ale drugą stroną ich realizacji bywa wystąpienie przeciw wspólnocie i niezgoda — niechęć do naśladowania dobrych wzorców, do przestrzegania także dobrych norm, do pielęgnowania zasad współżycia, do oparcia się na autorytecie.
Drugą przyczyną subiektywną jest &mash; takie jest moje odczucie — zwiększona dynamika zmian w języku, nowych słów i nowych znaczeń słów istniejących.
Weźmy dla przykładu Wasz list o rodzinie, który został otagowany słowem gender. Dość nowe słowo, mające aspiracje do nazwania przedmiotu badań nowej dziedziny nauki, które jednak jest już tak obciążone wielością znaczeń (częściowo wzmacnianych politycznie), że w zasadzie słabo się do tego celu nadaje. A w obrębie tej dziedziny nauki, uznanej na polskich uczelniach, urabia się i zmienia znaczenia kolejnych słów: płeć, męskość, kobiecość, patriarchat, rola społeczna, równość, wolność... Któż za tymi zmianami nadąży?
Czy mamy więc istotnie problem z relatywizmem w kontekście prawdy o naszym narodzie? Moim zdaniem nie, a co najmniej — nie tylko z relatywizmem. Mamy także do czynienia z nadawaniem wyższej rangi indywidualnemu stanowisku nad wspólnotowym, i mamy bezbronność wobec zmiany znaczeń słów.
Gdzieś w tle można znaleźć nie tak dawny spór o pluralizm poglądów, o który walczyli ci, którzy dążyli do wyparcia komunizmu z Polski. Skoro pluralizm w naszej smutnej, ziemskiej rzeczywistości jest cenniejszy od monizmu, to o co w ogóle chodzi z tym relatywizmem?
Szukając odpowiedzi wracam do Waszego listu i tego, co jest w nim najważniejsze: przypomnienia, że to Jezus jest Prawdą. Nie jest prawdą w tym sensie, w jakim prawdą jest to, że dwa plus dwa równa się cztery w dziedzinie liczb naturalnych. Jest prawdą w tym sensie, że w Nim wszystkie obietnice, które złożył Bóg, stały się prawdą.
Jesli podążamy za Jezusem, jeśli naśladowanie Go jest naszą drogą, to zdążamy w prawdzie oraz ku prawdzie, i tak osiągamy życie wieczne w Bogu, czyli prawdziwe życie. To nie może odbywać się w pojedynkę. Bóg jest wspólnotą osób. Kościół jest wspólnotą. Prawda o narodzie jest wspólnotą myśli i uczuć, w której spotykają się rodacy.
Przynajmniej w niektórych kwestiach, jak choćby oceny PRL, ta wspólnota wymaga pojednania, którego dzisiaj brak. Po ludzku — widać to jak na dłoni — szanse na uzgodnienie prawdy o narodzie są mizerne. Tylko w Bogu, w którym wszystko odnajduje dopełnienie i odpowiedź, jako wspólnota narodowa odnajdziemy prawdę o nas.
Oby zatem jak najwięcej Polaków nawróciło się do Boga. Obyśmy szukali wspólnej prawdy, wspólnej drogi i wspólnego życia tam, gdzie one rzeczywiście są — w Jezusie Chrystusie.
inne odpowiedzi:
Marcin Trepczyński: co z tym relatywizmem?...
Eminencje, drodzy Ojcowie, myślę, że to jeden z najważniejszych listów, jakie usłyszałem i przeczytałem. Prawda i relatywizm to jedne z najtrudniejszych zagadnień. Zarazem bez ich głębokiego rozważenia trudno dobrze wychować, tak innych, jak i siebie samego. Temat ten – choć stary – wcale nie został wyczerpany. Co więcej, sam w moim życiu odczuwam, jak bardzo jest on palący. Tym bardziej dziękuję Wam za ten list.