Mateusz Kusio: niespodzianka
» ODPOWIEDŹ do: List na Niedzielę Świętej Rodziny 2012
Czcigodni Ojcowie Biskupi! Święto Świętej Rodziny jest jedną z tych nielicznych uroczystości, kiedy to polski katolik może być absolutnie pewien, iż z ambony usłyszy skierowanych do wiernych Wasz list. Nie dość tego – może on z ogromną dozą pewności przewidzieć treści, jakie list ten będzie zawierał. Tego roku sprawiliście nam, Czcigodni Ojcowie, niejaką niespodziankę.
Wasze poprzednie listy pasterskie na tę uroczystość zawierały przeważnie kolejną ekspozycję stanowiska Kościoła na kwestie bioetyczne, przede wszystkim w stale podgrzewanej debacie na temat aborcji i zapłodnienia in vitro. Nawoływaliście do ochrony świętości rodziny właśnie poprzez podkreślanie jej pierwotnego statusu biologicznego. Z tego właśnie powodu tematyka poruszona w liście tegorocznym jest swego rodzaju powiewem świeżości. Kościół nie może wmanewrować się ani dać się wmanewrować w postrzeganie swojej etyki społecznej wyłącznie poprzez jej bioetyczny aspekt – byłoby to krańcowym zubożeniem treści, które Ewangelia przez Kościół ma światu do zakomunikowania. Nie chodzi o zawieszenie sądu w kwestiach etyki seksualnej i problemów z nią związanych, lecz nie można dopuścić, by magisterium Kościoła ograniczało się wyłącznie do niej. Życie człowieka współczesnego w niezliczoności jego wyzwań i problemów wymaga ujęcia całościowego. Tę perspektywę otwiera Wasz list, co bardzo mnie cieszy.
Przywiódł mi on na myśl niezwykłe doświadczenie, jakie stało się moim udziałem wciągu kilku ostatnich miesięcy, a mianowicie miałem okazję uczestniczyć w kilku wieczerzach szabasowych organizowanych przez miejscową wspólnotę żydowską. Bycie świadkiem tego obrządku sprawiło, że zdałem sobie sprawę, jak wielką moc mają utrwalone tradycją, co tydzień powtarzane rytuały, czyniące ten jeden dzień w tygodniu absolutnie wyjątkowym. Kilkanaście godzin na złapanie duchowego oddechu, przystanięcie w nieustannym biegu codzienności, wspólnotowe przeżywanie tajemnic wiary – czyż ta tradycja dnia świątecznego nie jest wspaniałym wspólnym dziedzictwem tradycji judeochrześcijańskiej?
Słusznie, Czcigodni Ojcowie, wskazaliście na dwojaki powód chrześcijan do świętowania niedzieli: z jednej strony odpoczynek Boga wieńczący dzieło Stworzenia, z drugiej zaś Zmartwychwstanie Syna Bożego. Słusznie również zwracacie uwagę na to, iż zatraciliśmy zwyczaj upamiętniania tych wydarzeń choćby w najprostszy sposób. To bolesna przypadłość współczesności – doszło do zatarcia granic między dniem powszednim a uświęconym, co degeneruje w życiu ludzkim sferę sacrum, a codzienności odbiera jej właściwą, ukierunkowaną na święto perspektywę. Wasze nawoływanie o powrót do nawet najprostszych form pobożności, jak np. lektura czytań przeznaczonych na daną niedzielę, pokazuje, jak mi się zdaje, właściwą ścieżkę do duchowej odnowy i poszanowania trzeciego przykazania.
W Waszym liście nie dało się jednak przeoczyć niejednokrotnie przywoływanego już wezwania do ustawowego ograniczenia handlu w niedzielę. To rozwiązanie co najmniej kontrowersyjne. Podnieść można oczywisty argument, iż chrześcijański sposób świętowania niedzieli nie dotyczy całego społeczeństwa, a ta indyferentna względem niedzieli część winna mieć zapewnioną możliwość normalnego funkcjonowania. Świętość pierwszego dnia tygodnia i jego duchowy wymiar nie musi koniecznie wynikać z zakazu sprzedaży, lecz raczej z niechęci do kupna. Chrześcijanin winien sam, w imię życia wspólnotowego i rodzinnego, wyrzec się odwiedzania galerii handlowych i marketów. Naturalnie, pracodawcy powinni zapewnić pracownikom sklepów możliwość niedzielnego odpoczynku, ale taka gwarancja nie stanie się opcją realistyczną, póki tłumy nadal będą uważały robienie zakupów czy też bardziej absorbującą ich formę, tj. „shopping” za jedyną godziwą rozrywkę dostępną w niedzielę. Warto więc rozważyć, Czcigodni Ojcowie, czy to właśnie rozwiązania oddolne nie miałyby większej siły sprawczej w umożliwieniu całemu Ludowi Bożemu godnego odbywania niedzielnych obrządków aniżeli z góry skazane na kontrowersje i debaty procedury legislacyjne.
Czcigodni Ojcowie, w swym liście po wielokroć zdawaliście się sprzęgać świętowanie niedzieli z życiem rodzinnym. Czy jednak tylko rodziny objęte mogą być świętością tego dnia? Społeczeństwo, czy tego chcemy, czy nie, zbudowane jest dzisiaj na różnych typach relacji międzyludzkich, z których wielu Kościół nie powinien a priori odrzucać. Osoby samotne z wyboru, osoby żyjące w związkach niesakramentalnych, lecz mimo to darzące się szczerym uczuciem i oddaniem – czy te grupy nie odnalazłyby drogi do wewnętrznego uświęcenia właśnie poprzez świętowanie niedzieli upamiętniającej to, jak Bóg z miłości stworzył dla nas świat i z miłości dla nas zmartwychwstał? Warto, Czcigodni Ojcowie, poszerzać perspektywę dialogu, bo tylko agape – miłość, a zarazem świąteczny posiłek – pozwoli na dawanie trwałego świadectwa temu, iż duch nazareńskiej Świętej Rodziny trwa w nas niezmiennie.
Czcigodni Ojcowie! Bardzo Wam jestem wdzięczny za ten piękny i głęboki dokument, który zdaje się poruszać ważną strunę w chrześcijańskiej refleksji o współczesności i akcentować ją na tle całego magisterium. Społeczny wymiar tego listu, w tym wskazanie na zagrożenia dla sfery sacrum płynące ze strony agresywnego konsumpcjonizmu, winien być nadal eksploatowany. Świadomość tego, iż niedziela jest pełnią życia chrześcijańskiego i najdoskonalszym upamiętnieniem Bożej miłości, pozwoli Kościołowi całościowo odpowiedzieć na wyzwania współczesności w duchu Ewangelii, który to pierwszą swą przystań znalazł pod dachem Maryi i Józefa.
Z wyrazami szacunku,
Mateusz Kusio
inne odpowiedzi:
Misza Tomaszewski: Piąteczek i niedziela
Jeśli naprawdę chcemy odmienić los rodzin, to musimy zacząć mówić w mniej życzeniowy i bardziej konstruktywny sposób również o pozostałych dniach tygodnia. O tym, jak po chrześcijańsku przeżywać poniedziałek w korporacji i piąteczek w remizie.
Rafał Trojan: A co tam: niech będzie jeszcze lepiej!
Drodzy Ojcowie Biskupi,
Czytam Waszą odezwę do wiernych dedykowaną na Niedzielę Świętej Rodziny i własnym oczom nie wierzę: na większość pisanych przez Was dotąd listów nie odpowiadałem, bo jeszcze w trakcie czytania włączał mi się taki polemiczny odruch.
Tym razem goreję radością i z satysfakcją oświadczam: list Wasz mnie porwał! Chciałbym Wasz styl, niemalże każde zdanie zachwalać, ale lepiej może jeśli spróbuję swoim zwyczajem pozostać znakiem sprzeciwu. Tam gdzie czuję, że trzeba coś dopowiedzieć, dopowiem.