Rafał Trojan: A co tam: niech będzie jeszcze lepiej!
» ODPOWIEDŹ do: List na Niedzielę Świętej Rodziny 2012
Drodzy Ojcowie Biskupi,
Czytam Waszą odezwę do wiernych dedykowaną na Niedzielę Świętej Rodziny i własnym oczom nie wierzę: na większość pisanych przez Was dotąd listów nie odpowiadałem, bo jeszcze w trakcie czytania włączał mi się taki polemiczny odruch.
Tym razem goreję radością i z satysfakcją oświadczam: list Wasz mnie porwał! Chciałbym Wasz styl, niemalże każde zdanie zachwalać, ale lepiej może jeśli spróbuję swoim zwyczajem pozostać znakiem sprzeciwu. Tam gdzie czuję, że trzeba coś dopowiedzieć, dopowiem.
"Entuzjazm spotkania z Chrystusem": sam fakt, że cytujecie Benedykta XVI, że, tak się zdaje, podążacie za jego ewidentną mądrością, bardzo, ale to bardzo mnie cieszy. Jednak trzeba by może pytać, pytać w łączności z Duchem Jezusa, o to jak sobie taki entuzjazm zapewnić, jak zdobyć żywą wiarę, jak z tej ostatniej czerpać ową radość spotkania? Dynamizm takiej relacji dla wielu, według ich przekazu, pozostaje z jakichś powodów niedostępny. Trzeba by się temu przyglądnąć. To zadanie dla duszpasterzy, zaś Wy sami, Ojcowie, mówicie o sobie: arcypasterze. Zachęcam i proszę, zupełnie na serio, pomóżcie nam odnaleźć Żywego Chrystusa, odnowić w Nim, Życie w Prawdzie, którą tylko On jeden jest. Napiszcie proszę w kolejnym liście, co znaczy, za Augustynem, rzucić się ku Chrystusowi. Bardzo tegom ciekaw. Ciekaw jak to rozumiecie. Napiszcie, tak precyzyjnie jak się da, jakiej postawy nam trzeba, aby bez lęku otworzyć Chrystusowi drzwi naszych serc. Co zatrzymać, co porzucić, i dlaczego porzucić. Czemu inaczej miałoby się nie dać.
Karty Ewangelii, ponieważ kryją w sobie Prawdę o naszym Zbawieniu może właśnie dlatego są źródłem ciągłego napięcia. Szczera lektura Słowa wymusza, ale i wyzwala w nas konfrontację tej Prawdy z naszymi postawami, pragnieniami i przekonaniami. Bardzo słusznie, że zachęcacie do rodzinnej lektury niedzielnych czytań. Ale trzeba nam w tym mądrej asystencji. Tzn. Waszej cierpliwej i zaplanowanej pomocy. Myślę, że nietrudno dostrzec doskonałą jedność małżonków w osobach Maryi i Józefa, z kolei bezpardonowość i krnąbrność, no i przede wszystkim mądrość młodego Jezusa aż się rzuca w oczy. Ale trochę co z tego? Na pewno całość da się oglądać w perspektywie niewinnej historyjki, która może się zdarzyła, a może i nie. No więc dopada nas taki chaos myśli i uczuć. Czasem jest to zanik uczuć; to co najważniejsze może przysłaniać syntetyczna i nawet sensowna myśl (na dodatek myśl zawsze ograniczona rozumem). Lektura ewangelicznych strof może poruszać wyobraźnię, ale serce, "źródło naszego życia i świętości" pozostaje niewzruszone. Zamknięci na Słowo egzegeci, kapłani. Faryzeusze. Okazuje się, że wydobywanie sensu przychodzi łatwiej, niż taka 'Augustyńska' odwaga, co to bez rozpamiętywania, po prostu pcha ku Chrystusowi.
A zatem Niedziela Świętej Rodziny: widzimy świętą przecież rodzinę w całej okazałości, fragment Ewangelii jest przejrzysty, bez żadnych paradoksów. Przekaz też czytelny. A mimo to w sercu nie rozgrywa się wewnętrzna walka o uznanie Słowa. Benedykt XVI przestrzega: jeśli się zapomni o perspektywie historycznej, ciężko uznać Bóstwo Jezusa. Piję do tego, że perspektywę warto nakreślać, nie tylko tę historyczną. W przeciwnym razie bliżej nam do odczytywania Dobrej Nowiny na modłę mitów, niż do Ewangelicznej wrażliwości. Zagrożenie, że odczytamy Historię Zbawienia na tle baśniowym, bezpieczni, bo uspokojeni wydobytym z opowieści morałem. Pozostaje nieskonfrontowane wrażenie prawdy. Nasza odtwórcza wyobraźnia wcalnie nie przychodzi z pomocą , co chyba najwyraźniej daje o sobie znać przy słuchaniu Ewangelii w Niedzielę Chrztu: Głos z Nieba. Opis sam nasuwa skojarzenia bajkowe. Tymczasem nie tylko rozgrywa się historia Jezusa, ale i nasza. Przede wszystkim nasza.
Jako wierny, odpisujący na list Episkopatu, zapytuję: jak zawierzyć, że to jednak nie bajka? Czy Chrystus faktycznie nic nie zabiera, a daje wszystko? Pytam też, przedłużając wątek listu, dlaczego lapidarna historia 'zagubionego' w świątyni Chrystusa warta jest uwagi Kościoła: czy dla odnotowania w pasterskim liście, że Maryja i Józef przeżywali z tego powodu "ból serca"?? Może tak. Może trzeba właśnie pokory serca...Tajemnice królestwa objawione prostaczkom, ale Chrystus ciągle rozmawia z uczonymi w Piśmie. Ojcowie!
A może jednak zbyt pięknie piszecie. Rodziny bywają porozbijane, i nie miejsce tu na diagnozowanie. Ale skoro ma być lepiej, skoro wiara ma być żywa, to trzeba rozbudzać entuzjazm. Do Chrystusa. Bo może i niedzielny rodzinny rosół jest tym, na co czeka się już w piątkowe popołudnie, lektura Pisma pewnie jest dobrym przedłużeniem, albo wstępem do rozwinięć kaznodziei, ale wracam do Waszych słów z początku listu: żyć Chrystusem trzeba na co dzień. Na co dzień. Wtedy niedziela nie staje się rutyną, nie jest śmiertelnie nudnym obiadem i obowiązkiem. Znowu chodzenia do Kościoła.
I wiadomo, że łażenie po centrach handlowych jest przede wszystkim nudne i nieeleganckie. Ale jeśli już wielu katolików zatraciło poczucie elegancji, to nie ma co tego konstatować, albo grozić im palcem, czego tu na szczęście nie robicie(wspominałem na początku, o moim polemicznym pióro-pazurze). Trzeba wzbudzić w nich pragnienie rodzinnego przeżywania, o którym pięknie piszecie. Ale pragnienia nie przychodzą na zawołanie, czasem długo nie chcą się pojawiać. Albo niektórzy nie rozumieją po co im by miały być takie pragnienia, bo bardzo polubili swój własny, (nie)niedzielny tryb życia. To jest zadanie dla Niego. Dla Zbawiciela. Przemieniać nas, nasze pragnienia. Ale też dla Was, musicie nam pomóc odnaleźć Chrystusa. Pisać o Nim, pisać o Nim jak najwięcej.
A On nas wyzwoli, zaprowadzi: do naszych domów, do wspólnego biesiadowania, do odkrywania różańca, do czytania Ewangelii może częściej niż w niedzielę.
Przez Chrystusa do Rodziny. Świętej Rodziny.
Dziękuję Wam za ten ciepły, pogodny list.
Modlę się za Was. Proszę, odwzajemnijcie to.
inne odpowiedzi:
Mateusz Kusio: niespodzianka
Czcigodni Ojcowie Biskupi! Święto Świętej Rodziny jest jedną z tych nielicznych uroczystości, kiedy to polski katolik może być absolutnie pewien, iż z ambony usłyszy skierowanych do wiernych Wasz list. Nie dość tego – może on z ogromną dozą pewności przewidzieć treści, jakie list ten będzie zawierał. Tego roku sprawiliście nam, Czcigodni Ojcowie, niejaką niespodziankę.
Misza Tomaszewski: Piąteczek i niedziela
Jeśli naprawdę chcemy odmienić los rodzin, to musimy zacząć mówić w mniej życzeniowy i bardziej konstruktywny sposób również o pozostałych dniach tygodnia. O tym, jak po chrześcijańsku przeżywać poniedziałek w korporacji i piąteczek w remizie.