Marek Przychodzeń: Pytanie w sprawie królowania Chrystusa
» ODPOWIEDŹ do: List o królowaniu Chrystusa
Pytanie moje może nie jest najbardziej aktualne czasowo, albowiem list Komisji Episkopatu Polski, o którym mowa, przyjęty został w dniach 2-3 października 2012 roku, a nie na przykład 24 lutego 2013, niemniej jednak sprawa, którą porusza, a mianowicie kwestia realizacji królestwa Jezusa na ziemi, jest jak najbardziej aktualna merytorycznie, a wręcz dotyka kwestii palącej. List ten wywołał zresztą sporo zamieszania i odbił się szerokim echem wśród intelektualistów.
Nie chciałbym, by moje pytanie przypominało naukową analizę teologiczną czy filozoficzną. Chciałbym, by przybrało ono raczej formę pytania skierowanego do biskupów przez osobę przejętą zagadnieniem ortodoksyjności idei intronizacji i królowania Chrystusa na ziemi.
Z listu Konferencji Episkopatu Polski jasno wynika, że wielokrotnie w historii brak było „głębszego spojrzenia na prawdę o królowaniu Chrystusa”, ponieważ istnieli i istnieją ludzie, którzy nie rozumieją, że owo królestwo „nie ma nic wspólnego z jakąkolwiek formą panowania człowieka w świecie” i ma charakter wyłącznie duchowy. Ze względu choćby na słowa Jezusa „królestwo moje nie jest z tego świata, […] nie jest stąd” (J 18,36) czy z faktu, że „po cudownym rozmnożeniu chleba chciano Jezusa z Nazaretu obwołać królem (por. J 6,14-15), aby jeść chleb do sytości i spokojnie żyć” należy zatem, zdaniem autorów listu, wykazać dużą rezerwę wobec politycznego wydźwięku idei królowania Chrystusa, gdyż może nieść to zagrożenie deformacji Objawienia.
Biskupi dość skrupulatnie, jak na list apostolski, przytaczają szereg biblijnych argumentów za swoim stanowiskiem, których nie będę tu przytaczał, ponieważ inni zrobili to wystarczająco dokładnie. Niemniej jednak należy zauważyć, na co wskazywał już prof. Jacek Bartyzel, iż list KEP posiada uderzająco odmienną wymowę w stosunku do encykliki papieskiej „Quas Primas” papieża Piusa XI, co może wywoływać niepokój, szczególnie w kontekście wiedzy, iż encyklika ta ustanawiała Święto Jezusa Chrystusa Króla, przypadające onegdaj na ostatnią niedzielę października, a dziś na ostatnią niedzielę roku liturgicznego.
Biskupi piszą, charakteryzując postawę Żydów ze Starego Testamentu wobec królowania Jezusa, iż „Bożą pomoc i wsparcie, w tym wielkie zwycięstwa nad wrogami, Izraelici przeżywali jako wydarzenia religijne, a równocześnie jako wezwanie nie do budowania potęgi militarnej, politycznej czy gospodarczej, lecz do odnowienia przymierza z Bogiem i bardziej wiernego wypełniania Bożego Prawa”. W „Quas Primas” papież Pius XI pisze wręcz coś odwrotnego: „przy wielu sposobnościach, ilekroć Żydzi, a nawet sami Apostołowie błędnie mniemali, iż Mesjasz wywalczy ludowi wolność i przywróci królestwo Izraelskie, On zbijał ich czcze mniemania i odbierał im nadzieję; gdy otaczająca i podziwiająca Go rzesza, miała obwołać Go królem, uszedł i ukrył się i tak uchylił się od tytułu i godności; a wobec Namiestnika rzymskiego oświadczył, iż królestwo Jego nie jest z tego świata” (Quas Primas 15). Żydzi zatem, co zauważył Bartyzel, pojmowali panowanie Boga materialnie, duchowy jego aspekt podkreślali jedynie nieliczni, głównie prorocy (Bartyzel 2012).
Z tych i podobnych rozważań czytelnicy listu Episkopatu mają wyciągnąć wniosek, iż nie należy zatem sympatyzować z ideą intronizacji Chrystusa na króla Polski, byłby to bowiem przykładem takiego właśnie braku „głębszego spojrzenia”, przejawiającego się materializowaniem przesłania Chrystusa, a niektóre jego formy mogą być nawet „wręcz szkodliwe dla rozumienia i urzeczywistnienia Chrystusowego zbawienia w świecie”.
Czy rzeczywiście jednak idea intronizacji jest politycznym nadużyciem? Biskupi w swym liście zrównują zwolenników królowania Chrystusa na ziemi z tajemniczymi wyznawcami karykaturalnych wizji, według których jakoby „wystarczy obwołać Chrystusa Królem Polski, a wszystko się zmieni na lepsze”. Nie znam żadnej poważnej osoby, która by tak uważała. Nie sądziła tak nawet propagatorka samej idei, Sługa Boża Rozalia Celakówna, której zdaniem aktowi intronizacji musiałaby towarzyszyć wewnętrzna przemiana Polaków, bo inaczej nie miałby on większego sensu (Pressje 2012).
Czy można być zatem zwolennikiem idei intronizacji, nie popadając przy tym w karykaturalne myślenie magiczne wspomnianego typu? Zdrowy rozsądek podpowiada, że jak najbardziej. Wiemy przecież, że Chrystus, po ponownym swym przyjściu, będzie realnie panował jako Król całego świata. Owszem, kiedy chodził po ziemi, mimo pełni władzy, nie chciał jej sprawować bezpośrednio ponieważ, szanując wolność ludzi, zostawił to nam. Czy jednak jako chrześcijanie nie mamy obowiązku przyczyniać się do stopniowego realizowania się królestwa Chrystusa na ziemi? Czy pomiędzy stanem jaki jest obecnie, a stanem po ponownym przyjściu Chrystusa, nie ma być żadnego związku?
Św. Augustyn wyprowadzał Miasto Boże (Civitas Dei), zwieńczone pojawieniem się Chrystusa, od całkiem realnej władzy sędziów w Izraelu, poprzez władzę królów, od króla Saula poczynając, aż po duchowe królestwo Chrystusa. W liście biskupów czytamy, że w Starym Testamencie, w „prorockim programie misji idealnego Króla nie ma żadnej aluzji do ziemskiego panowania”, niemniej jednak, czy oznacza to, iż pomiędzy Miastem Bożym na ziemi a Miastem Bożym w niebie nie może być żadnej relacji? Wspomniany św. Augustyn dość dobrze oceniał przecież władanie Konstantyna, który oddawał cześć „Bogu prawdziwemu”.
Sami biskupi piszą, że „panowanie Boga jest już obecne w świecie i dosięga każdego, kto przychodzi do oczekiwanego Mesjasza”. Zaraz potem jednak dodają „nie trzeba więc Chrystusa ogłaszać Królem, wprowadzać Go na tron”. Skąd bierze się owa potrzeba pozostawania w planie czysto prywatnym, jak gdyby osobista wiara nie miała przełożenia na życie społeczne? Czy, skoro realizacja królestwa Bożego w świecie „bez najmniejszych zakłóceń” jest niemożliwa, jak piszą biskupi, mamy więc zrezygnować z wielkich politycznych marzeń i ideałów i zamiast tego skoncentrować się na „domach i parafiach”? Dom i parafia są ważne, ale skoro ich zmiana ma zmienić „oblicze naszej Ojczyzny i Kościoła”, być może już teraz warto się zastanowić, jakie będzie wyglądało to oblicze?
Sięgnijmy ponownie do encykliki „Quas Primas”. W niej zdawałoby się mamy potwierdzenie słów biskupów, skoro zdaniem papieża panowanie Chrystusa na ziemi ma charakter „głównie duchowy i do duchowych rzeczy się odnosi” (Quas Primas 15). „Głównie” nie oznacza jednak wyłącznie. Encyklika stwierdza bowiem dalej, iż „błądziłby (…) bardzo ten, kto by odmawiał Chrystusowi człowiekowi władzy nad jakimikolwiek sprawami doczesnymi, kiedy on od Ojca otrzymał nieograniczone prawo nad stworzeniem tak, iż wszystko poddane jest Jego woli” (Quas Primas 17).
Nasi biskupi nawołują, przypominam, by działanie inspirowane duchową akceptacją władzy Chrystusa przejawiało się w aktywności dotyczącej domu i parafii, za wyłączeniem aktywności na poziomie państwa, a na pewno za wyłączeniem aktywności intronizacyjnej. „Konieczne jest szerokie otwarcie drzwi Jezusowi, oddanie mu swego życia. Gdy dokonamy tego w naszych domach i parafiach, zmieni się oblicze naszej Ojczyzny i Kościoła”. Inaczej sądził Pius XI: „i nie ma tu żadnej różnicy – pisze papież – między jednostkami, rodzinami czy państwami, ponieważ ludzie złączeni w społeczeństwie niemniej podlegają władzy Chrystusa, jako jednostki. Zaiste On jest źródłem zbawienia dla pojedynczych ludzi, jak i dla ogółu (…). On sam jest sprawcą pomyślności i prawdziwej szczęśliwości tak dla pojedynczych obywateli, jak dla państwa (Quas primas, 15).
Papież jasno widział zatem związek pomiędzy duchowym panowaniem Chrystusa w wiernych, a działaniem, także politycznym, stanowiący materialny przejaw tego duchowego związku. Co prawda postrzegał to panowanie materialne jako zadane a nie dane, niemniej jednak możliwe do osiągnięcia i pożądane. „Niechże więc rządcy państw nie wzbraniają się sami i wraz ze swoim narodem oddać królestwu Chrystusowemu publicznych oznak czci i posłuszeństwa, jeżeli pragną zachować nienaruszoną swą powagę i przyczynić się do pomnożenia pomyślności swej ojczyzny” (Quas primas, 15) - zaznaczał. Jak zatem wierny ma pogodzić to przesłanie Piusa XI z treścią listu KEP? Moim zdaniem dość karkołomne to zadanie.
Nie wydaje się, by intronizacja Chrystusa na Króla Polski stanowiła jakieś zagrożenie teokracją, ponieważ nie słyszałem, podobnie jak profesor Bartyzel, „aby jacykolwiek postulatorzy intronizacji Chrystusa jako Króla Polski domagali się specjalnego wywyższenia tym aktem, dajmy na to, p. prezydenta RP Bronisława Komorowskiego, p. premiera Donalda Tuska czy jakiejkolwiek innej (ludzkiej) osoby rządzącej lub aspirującej do rządzenia” (Bartyzel 2012). Raczej trzeźwo myślący obrońcy tej idei zdają sobie doskonale sprawę, iż władza państwowa, nawet po tym akcie intronizacyjnym, miałaby ten sam status, co do tej pory, czy status depozytu, przekazanego przez Boga ludziom, by czekając na Jego ostateczne przyjście, robili z niej właściwy użytek.
Ostatecznie czy nie jest bowiem tak, że próba zminimalizowania politycznego wydźwięku królowania Jezusa Chrystusa przyniesie w Polsce skutki odwrotne od oczekiwanych przez biskupów. Władcy nie niepokojeni jakimiś nadprzyrodzonymi standardami i roszczeniami ze strony ludu skoncentrują swe działania właśnie na postulacie zapewnienia „chleba do sytości i spokojnego życia” zamiast wychowywać swych obywateli i stawiać im wymagania godne człowieka, a może i samemu stanowić wzór ich wypełniania.
Literatura:
Bartyzel 2012, „Kościół uprzejmy czy wojujący”, http://www.pch24.pl/kosciol-uprzejmy-czy-wojujacy-,10631,i.html
Quas Primas, Pius XI, http://www.nonpossumus.pl/encykliki/Pius_XI/quas_primas/qp.php
Pressje. Powrót mesjanizmu. Teka 28 (2012).
inne odpowiedzi:
Marcin Trepczyński: wykładnia królowania
Cieszę się, Ojcowie, że wypowiedzieliście się w tej sprawie jednym głosem (chociaż, jak się właśnie zorientowałem, wiele osób ma nadzieję, że jest inaczej, czyli że nie jest to głos wszystkich biskupów). Dziękuję też za zgrabną wykładnię Chrystusowego królowania (pkt 4 listu). Zaskakujące (przynajmniej dla mnie) akcje dnia dzisiejszego pokazują jednak, że jest jeszcze trochę do zrobienia ut unum sint. No i warto jeszcze odnieść się krótko do pkt 5, czyli „wniosków duszpasterskich”.