Gerard Jaryczewski: Orka na pustyni
» ODPOWIEDŹ do: Tajemnice i odpowiedzi
Drodzy biskupi, czy faktycznie mamy do czynienia z narastającym deficytem miłości? Lokalnie można podjąć takie ogólne oceny. Ot, choćby względem Rosji można powiedzieć, że jej władcom coraz bardziej brakuje miłości. Dodajmy jednak, że dla wielu - i nie są to sami Rosjanie - ich działania to własnie przejaw miłości do ojczyzny i do rodaków na obczyźnie. Zatem nawet tu mamy twardy orzech do zgryzienia.
A jak można zmierzyć taki wzrost deficytu globalnie? Nie wiem. Wydaje mi się, że to arcytrudne zadanie, które wymaga sformułowania wielu kompromisowych definicji i skomplikowanego algorytmu, a nie słyszałem, żeby ktoś się tego podjął.
Nie tylko Wasz list, i nawet nie tylko orędzie fatimskie, ale w ogóle objawienia poapostolskie wzbudzają we mnie dziwne uczucie, którego nie umiem nazwać. Chętnie korzystam z wykładni, że nie jestem zobowiązany w nie wierzyć. Chętnie korzystam, bo nie muszę szukać wyjaśnień dla kłopotliwych pytań o szczegóły wydarzeń i przesłań.
(Przykład dla objawień fatimskich: dlaczego są tylko dwie drogi dla ludzkości, z których pierwsza jest albo nierealizowalna, albo niejasno sformułowana co do rezultatu, a druga sugeruje bliską apokalipsę, co znów wydaje się nieprawdopodobne, skoro mamy nie znać ani dnia ani godziny? W świecie dzisiejszym, takie mam wrażenie, idziemy raczej jakąś trzecią drogą, gdzie wielu ofiaruje cierpienie za grzeszników, i wielu jest prześladowanych).
Tak, mam problem z przyjęciem objawień jako konkretnych wydarzeń i konkretnych przesłań.
Ale nie mam takiego problemu z ich zasadniczą treścią. Trzeba koniecznie ofiarować swoje cierpienie, bo tak czynił Chrystus, a być chrześcijaninem to naśladować Chrystusa. Tu trzeciej, ani nawet drugiej drogi nie ma. Dziwić może sformułowanie o ofiarowaniu za grzechy przeciw sercu Maryi - czy nie grzeszymy przeciw Bogu? Ale Jezus powiedział, że wszystko co czynimy innym bliźnim, czynimy także i Jemu. Jeśli mówimy tak o niewinnych dzieciach, tym bardziej odnosi się to do Niepokalanej Matki Bożej. I jeśli grzech jest wystąpieniem przeciw miłości, to mamy przecież przykazanie miłości Boga, siebie i bliźniego, a stąd i rożne grzechy, nie tylko przeciw Bogu, choć zawsze grzeszymy przeciw Bogu.
Zignorowałbym zatem objawienia jako konkretne zdarzenia i przesłania, gdyby nie jeden fakt, związany z samym ich istnieniem: uświadamiają mi, jak mało mam do zaoferowania Bogu i bliźnim w sferze miłości. Czuję się jak pustynia, na której orze Bóg. Musi Mu na mnie zależeć, muszę coś być wart, skoro liczy na plon. Zatem nawet jeśli ktoś nie przeżywa osobiście objawień poapostolskich w ich konkretnej, czasem kłopotliwej postaci, to warto przeżyć je jako przypomnienie, że Bogu zależy na nas żyjących w konkretnym tu i teraz.