Gerard Jaryczewski: Czekając na Mesjasza
» ODPOWIEDŹ do: Wspólne duchowe dziedzictwo chrześcijan i Żydów – 50-lecie Nostra Aetate (2015)
Drodzy biskupi, czy nie za dużo antysemityzmu w tym liście pasterskim? Czy nie za dużo antysemityzmu w sieci, w gazetach, w telewizji? Nie chodzi o to, że piszecie o Żydach negatywnie, albo że media źle przedstawiają Żydów. Chodzi o to, że gdyby o antysemityzmie tyle nie pisano i nie mówiono, byłoby go zdecydowanie mniej. Ja sam prawdopodobnie spotykałbym się z nim nie częściej, niż z nienawiścią do Polaków. Mam dysonans poznawczy związany z brakiem związku między liczbą tekstów a liczbą czynów.
Przeciwnie do głośno wyrażanych opinii, obserwuję przede wszystkim zainteresowanie Żydami i kulturą żydowską. Wprawdzie od kilkunastu lat nie oglądam telewizji, a od kilku lat bardzo rzadko czytam gazety, ale jeśli już gdzieś słyszę o antysemityzmie, to właśnie z mediów, i prawie zawsze jest to narracja oderwana od miejsca i czasu, zazwyczaj odnosząca sie do historii dawnej, zazwyczaj nie jest to relacja o bieżących faktach, ani nawet komentarz do bieżących faktów.
Owszem, w kontekście fali bolesnych wojen na Bliskim Wschodzie mamy nieustannie do czynienia z nienawiścią do Żydów ze strony otaczających Izraela narodów. Ale czy Żydzi pałają miłością do sąsiadów? Czy stosunek tych narodów do siebie różni się znacząco od nienawiści między narodami dawnego bloku sowieckiego? Czy etykietowanie z osobna nienawiści do różnych narodów cokolwiek wyjaśnia? Czy lepiej dziś rozumiemy nienawiść do Żydów — na tyle lepiej, żeby móc jej zaradzić — tylko dlatego, że napisaliśmy tysiąc książek “O antysemityzmie”?
A jeśli Polacy żrą się nawet między sobą, czy należy się dziwić, że w sytuacjach granicznych zwrócą się z nienawiścią do innych narodów? Czy choć jeden z narodów ościennych traktowaliśmy zawsze dobrze? Czy któryś z narodów sąsiedzkich ma wobec Polski czyste sumienie?
Rodzi się we mnie przekonanie, że mówienie o antysemityzmie może być przejawem braku pożytecznego zainteresowania Żydami i judaizmem. A to przecież kwestie bardzo interesujące same w sobie.
Znalazłem choćby w tym liście myśl, która mnie głęboko zafrapowała i zajęła moją głowę na długo, że mianowicie “religia Żydów nie jest dla chrześcijan religią zewnętrzną, lecz religią wewnętrzną”. Judaizm to religia wewnętrzna chrześcijaństwa. To nasunęło mi skojarzenie z konstrukcją ludzkiego mózgu, który niczym matrioszka zawiera w sobie inne mózgi, których odpowiedniki znajdujemy u innych gatunków zwierząt. Ten nasz wewnętrzny mózg — czy mózgi — kontroluje szereg działań, jest ośrodkiem strachu przed zmianą, przed nieznanym, ale i pomaga zachować życie jako ostoja instynktu samozachowawczego.
Czymś takim jest być może judaizm dla chrześcijaństwa: czymś pierwotnym, czymś silnym, czymś niezbędnym. Ale chrześcijaninowi, który się podda całkowicie wewnętrznej religii, grożą i herezje antytrynitarne, i hiperregulacja życia moralnego, i zabetonowanie liturgiczne, i syndrom oblężonej twierdzy, i oczekiwanie na mesjasza politycznego, i prymat ofiary nad miłosierdziem.
Natomiast chrześcijanin, który się nie podda wewnętrznej religii, jest w znakomitej sytuacji: wierniej może naśladować Jezusa, też prawdziwego Żyda. Bo jest tak, jak piszecie za Janem Pawłem II, że “kto spotyka Jezusa Chrystusa, spotyka również judaizm”. Ale niestety jest też tak, że kto spotyka judaizm, ten tylko czasami spotyka Jezusa Chrystusa. Minęło bowiem 2000 lat od przyjścia Jezusa Chrystusa na świat, minęło 50 lat od “Nostra Aetate”, a judaizm wciąż czeka na Mesjasza.
Swoją drogą, my też czekamy na Mesjasza, więc póki co możemy w przyjaźni — jak rodzeństwo — poczekać razem.