Marcin Trepczyński: to za mało
» ODPOWIEDŹ do: List „Jan Paweł II – Papież Rodziny”
Wielu Polaków przytaknie: no tak, w Księdze Rodzaju jest o mężczyźnie i kobiecie, rozwody, luźne związki nie są dobrym zjawiskiem, z tą dzietnością to trudna sprawa, a związki homoseksualne i oparte na nich rodziny.. cóż, to takie dziwne, a Kościół mówi, że nie wolno, więc jesteśmy przeciwko, chociaż... I owa refleksja nad „istotą i misją” na tym się kończy. Albo idzie w dalsze na wpół oburzanie się, a na wpół oswajanie z tematem. Ojcowie: brakuje, bardzo brakuje. Czego? Gruntownego uzasadnienia. Bez niego wierny wam przytaknie, ale nie będzie przekonany.
Jakie przekonywanie staje się niewystarczające? Po pierwsze, argumentowanie ze skutków: że to, czemu jesteśmy przeciwni, przynosi złe owoce. Bo zaraz się okaże, że jeśli społeczeństwo jest dobrze nastawione do opisanych przez Was zjawisk, to wszyscy są szczęśliwi, dzieci dwóch (a może trzech) homoseksualistów są dobre, rozwinięte i wrażliwe, a związki dojrzałe i autentyczne; trzeba tylko znieść tę nienawiść ze strony katolików, a nowe formy okażą się równie funkcjonalne jak tradycyjne, a może nawet lepsze. Argumentowanie z demografii też jest niebezpieczne; może jednak nie powinno być więcej ludzi niż dotychczas, a może nawet powinno być nniej? Co z dawnymi obawami na temat przeludnienia Ziemi? Po drugie, opieranie się na autorytecie JPII niedługo się wyczerpie, zresztą już teraz może ono działać na zasadzie: nasz kochany, mądry Papież jak zawsze słusznie mówi, ale to nie takie proste. Po trzecie, zbyt łatwe wyręczanie się Pismem Świętym: niestety nie wystraczy teraz powiedzieć, że Bóg stworzył ich mężczyzną i kobietą, więc są równi, muszą się rozmnażać (bo tak polecił, a właściwie pobłogosławił Bóg Adamowi i Ewie), a jedyną podstawą rodziny może być związek heteroseksualny. Obawiam się, że wielu ludzi już tak podanego rozumowania nie przyjmie, i nie dziwię im się bardzo.
Czego moim zdaniem potrzeba? Głębokiej edukacji, głębokich ćwiczeń duchowych i silnego opowiedzenia się wiernych po stronie Boga. Jesteśmy w sytuacji zarysowanej przez Augustyna w Państwie Bożym. I wierny musi wybrać, w którym i którym z dwóch państw chce żyć, musi całkowicie przebudować swoje życie (po to ćwiczenia duchowe), bo bez tego nie spojrzy na świat oczami Boga i trudno mu będzie odczytywać Jego wolę (choćby w Piśmie św.), również jeśli chodzi o modele związków i rodziny. Wreszcie, aby czuł się mocny i przekonany, musi wszystko dobrze rozumieć. Trzeba więc analizować dokładnie i nie upraszczać. Trzeba uczciwie rozważać również argumenty za tymi nowymi modelami oraz argumenty przeciwko naszym argumentom, uczyć wiernych teologii chrześcijańskiej, również też tej starożytnej i średniowiecznej, doktorów i ojców Zachodnich i Wschodnich (bardzo pomagają), pokazywać, jak powstawało Pismo, co w nim jest uwarunkowane kulturowo, a co jest głosem Boga (czyli tego, jak wykładać Pismo i co można z niego wyinterpretować, zwłaszcza, że niebawem może się pojawić argument biblijny: stworzył ich mężczyzną i kobietą również po to, aby mogły istnieć małżeństwa tylko żeńskie i tylko męskie), a także rozróżniać (np. ideologię gender i gender jako analizę elementów kulturowych w płciowości, co jest po prostu teoretycznym namysłem, jaki spokojnie mógłby podjąć Tomasz z Akwinu). Upraszczanie kompromituje i zaciemnia. Uczciwość i spokojna analiza uwiarygadniają (również wobec siebie samego), wiedza rodzi prawdziwe przekonanie, bo prowadzi do prawdy, która pozwala działać autentycznie i która daje wolność.
Do pewnego stopnia oczywiście można przekonywać niektórych niezdecydowanych za pomocą argumentów, które znajdują się w tym liście. Wydaje mi się jednak, że ostatecznie nie są one wystarczające. Nasza postawa, nasze decyzje muszą wynikać oddychania Bogiem. Nie da się do tego przekonać nie odwołując się do samej wiary, stąd argumentami nie przekonany nigdy niewierzących lub „półwierzących”. Możemy tylko wzmacniać nasze Państwo Boże, głosić i świecić przykładem.
Bez rzetelnego intelektualnego i duchowego wspierania naszego Państwa Bożego w tych zmaganiach o człowieka po prostu będziemy przegrywać.