Gerard Jaryczewski: Co jest, a co nie jest zadaniem Kościoła?

» ODPOWIEDŹ do: Rodzina i genderyzm – list na Niedzielę Świętej Rodziny 2013

Drodzy biskupi! Bardzo się cieszę, że Wasz list nie zaczął się i nie zakończył dyskusją z genderyzmem, ale zaczął się od przypomnienia Bożej nauki o rodzinie, a zakończył się wezwaniem do wspólnej modlitwy o prawdę, dobro i piękno, jaką niesie ze sobą ta nauka. Takie ujęcie tematu jest właściwym, bo taki jest cel listu pasterskiego: przywołać zdrową naukę i umocnić wiarę przez modlitwę.

Bardzo cieszę się także, że wnosicie swój głos do dyskusji na temat, który interesuje opinię publiczną. Wprawdzie rozważania na temat genderyzmu luźno wiążą się z tematem rodziny z punktu widzenia teorii, ale silnie wiążą się z punktu widzenia działań różnych środowisk sprzeciwiających się Bogu i Kościołowi.

Z punktu widzenia teorii mamy do czynienia z dwoma rozumieniami gender: albo gender jest lokalnym kulturowo stereotypem postępowania kobiet i mężczyzn, i nie podlega wyborowi, albo gender jest nowym konstruktem ideologicznym, elementem większej całości, tzw. samookreślenia. Pierwszy rodzaj gender jest od dawien dawna przedmiotem badań historii, a od niedawna (bo co to jest, raptem sto lat?) przedmiotem badań np. antropologii. Nie ma tu nic nowego, ani nic niestosownego, co wyraźnie podkreślacie w swoim liście. Mamy do czynienia po prostu z nazwą, która precyzyjniej w języku naukowym wyraża pewien istniejący konstrukt poznawczy.

Ale jest drugi rodzaj gender, który jest ekstraktem pierwszego, bo dla jego ufundowania odrywa się kulturowe zachowania od faktycznej płciowości, która jest warunkiem koniecznym do budowania rodziny. Ponieważ bez płci biologicznych nie byłoby rodzin, zatem i związek gender jako zachowań oderwanych od płciowości ma luźniejszy związek teoretyczny z rodziną.

To drugie rozumienie gender jest czymś zasadniczo nowym, czymś projektowanym jako element cywilizacji, a nie czymś istniejącym, co historycznie budowało cywilizację. Pomińmy przypadki dewiacji seksualnych i faneberii władców. Jeśli ktoś chce się upierać, że te fanaberie i dewiacje też budowały cywilizację, można mu zaproponować eksperyment myślowy: niech wyobrazi sobie cywilizację bez tych historycznych przypadków gender i - dla porównania - cywilizację pozbawioną płciowości. To pierwsze jest co najmniej do wyobrażenia, ale to drugie jest po prostu niemożliwe.

Niestety, choć teoretycznie dla omówienia problemu gender drugiego rodzaju wystarczyłoby kilku akapitów, w praktyce nie jest to możliwe. Szereg inteligentnych i wpływowych ludzi, pragnących podnieść fanaberie i dewiacje do rangi normy, lansuje ten temat od lat, jak gdyby jego ranga była równa np. takim kulturowo fundamentalnym konstruktom, jak język, muzyka czy polityka. Nazwanie kierunku studiów naukowych od tego terminu jest kamieniem milowym dla trendsetterów działających na rzecz genderyzmu, ale niestety jest też gwoździem do trumny nauki, która potrafiła się wpradzie obronić przed Dänikenem i homeopatią, ale ma jakąś niezwykłą słabość do wszelkich mutacji platonizmu, którego bardziej współczesną formą jest neomarksizm, o którym wspominacie w liście, drodzy biskupi.

I tu tłumaczyłbym Was przed moim przyjacielem, Marcinem, który z żalem pisze: dlaczego tak późno definiujecie problem? Wydaje mi się bowiem, że Wasza odpowiedź wcale nie jest taka późna. Kościół, którego opinię wyrażacie, nie musi reagować od razu na wszelkie mody intelektualne. Zadaniem Kościoła jest przede wszystkim głoszenie prawdy o Jezusie Chrystusie i o człowieku, a nie zwalczanie kłamstw i demaskowanie głupstw. Oczywiście tego drugiego nie da się uniknąć, ale nie można zaniedbywać głoszenia zdrowej nauki z powodu nadmiernego zaangażowania w świat i jego problemy, które on sam sobie stwarza, by zaraz bohatersko walczyć z konsekwencjami swojej "mądrości".

Problem widziałbym gdzie indziej, niż mój przyjaciel. Przyjmijmy, że wojna z ideologią gender (ściśle rzecz biorąc, gender drugiego rodzaju wg wyżej podanej klasyfikacji) jest faktem. Kościół będzie musiał bowiem powiedzieć non possumus zmianom prawnym, językowym i świadomościowym, do których dążą zwolennicy genderyzmu, o ile będzie chciał pozostać wierny Bogu i prawdzie. To starcie jest nieuniknione. I to nie Kościół dąży do tej wojny, ale sformułowanie koncepcji gender jest samo w sobie wywołaniem wojny - nie tyle nawet z Kościołem, co w ogóle z zastaną cywilizacją.

Przyjmijmy dla uproszczenia, że ta wojna toczy się na dwóch poziomach: teoretycznym i praktycznym. Praktycznie rzecz biorąc zwycięstwo zależy przede wszystkim od łaskawości Boga, w drugim rzędzie od naszej wierności prawdzie, a w trzecim rzędzie od wytrwałości zwolenników genderyzmu. Tutaj zatem przede wszystkim trzeba się modlić, bo Bóg chce, abyśmy z ufnością modlili się do Niego, prosząc o potrzebne łaski - i o tym właśnie piszecie, drodzy biskupi, i dziękuję Wam za to. Ale Bóg chce, abyśmy też dawali świadectwo prawdzie - i o to też chcecie się modlić, gdy piszecie: "Módlmy się także o odwagę bycia ludźmi wiary i odważnymi obrońcami Prawdy".

Nie piszecie wprawdzie konkretnie o modlitwie za tych, którzy błądzą, ale tak odczytuję następujące wezwanie: "Prośmy Ducha Świętego, aby udzielał nam nieustannie światła rozumienia i widzenia prawdy w tym, co jest niebezpieczeństwem i zagrożeniem nie tylko dla rodziny, ale dla naszej Ojczyzny i całej ludzkości". Tak bowiem uczył sam Jezus (Mt 5, 44-45): "Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych". Tym deszczem jest prawda.

Tu przechodzę do drugiego poziomu wojny, którą jest teoria. Nie wystarczy, niestety, samo zdefiniowanie problemu. Ostatnio z inspiracji Frondy (o ile się nie mylę) popularnym dokumentem w sieci stał się film o zdemaskowaniu pozornej naukowości gender studies w Norwegii. Skutkiem m.in. tego filmu było zakończenie działalności stosownych instytutów naukowych finansowanych przez państwo. Nie znam dalszych losów Norwegii w tym temacie, ale nie wystarczy zamknąć lub nie dopuścić do powstania tego typu instutucji.

Studiom zwolenników genderyzmu należy przeciwstawić studia przeciwników genderyzmu. Mamy pewien chlubny przykład, który jednak, według mojego rozeznania, jest mało znany. Otóż o. Józef Bocheński, dominikanin, założył po II wojnie światowej Instytut Europy Wschodniej we Fryburgu, poświęcony czysto teoretycznym studiom nad myślą marksistowską (a ściślej rzecz biorąc, to sowiecką), i właśnie na poziomie teorii podważył zasadność komunizmu i jego pochodnych. Co ważne, w praktyce ta czysto teoretyczna wiedza o. Bocheńskiego przyczyniła się m.in. do delegalizacji partii komunistycznych.

Zwycięstwo o. Bocheńskiego na poziomie teorii nie byłoby możliwe, jak sądzę, bez dwóch składników: po pierwsze, głębokiego moralnego przekonania o fundamentalym źle marksizmu, przekonania płynącego z wierności Ewangelii; po drugie, ściśle analitycznego podejścia do koncepcji i twierdzeń marksizmu.

Jestem daleki od obciążania Kościoła obowiązkiem zorganizowania podobnego instytutu badań nad teorią genderyzmu. Przeciwnie, w dyskusjach jestem pierwszym, który Kościół zwalnia od wszelkich obowiązków, o ile podstawowe obowiązki Kościoła - głoszenie prawdy o zbawieniu i udzielanie sakramentów - nie są wypełniane w sposób należyty. Wszystkie inne zadania mogą realizować inne wspólnoty. Wszystkie inne zadania Kościół może zatem podejmować dopiero wtedy, gdy inne wspólnoty nie są w stanie ich podjąć, ale i wtedy należy mieć świadomość, że to nie są zadania, które Kościół podejmuje z powołania, a raczej z potrzeby czasu.

Odpowiedzialność za stworzenie tego typu instytutu spoczywa przede wszystkim na środowisku naukowym. To ono ufundowało autorytet gender studies. Także Wasze definicje, drodzy biskupi, bazują na ustaleniach naukowców - i sami jesteście naukowcami w różnych dziedzinach. Być może w tym właśnie jest ratunek dla cywilziacji, że na biskupów tak często wybiera się przede wszystkim dobrych pasterzy, ale także uznanych naukowców.

Być może jest więc głębsza myśl w żalu mojego przycjaciela: dlaczego jako pasterze i naukowcy nie podjęliście się tych ustaleń wcześniej? Ale nawet jeśli ten żal jest uzasadniony, to gdzie jest reszta naukowców?!

Do próśb o modlitwę w liście biskupów dołączam zatem takie dwie prośby: módlmy się za naukowców, o dar mądrości w ocenie genderyzmu oraz o dar roztropności i męstwa w zdemaskowaniu jego pozornej rozumności i pozornego tylko pożytku dla cywilizacji. I módlmy się za naszych biskupów-naukowców, aby z pokojem w sercu łączyli godność biskupią i zadania naukowe.

inne odpowiedzi:

Marcin Trepczyński: nareszcie definicja – nareszcie porządek?

Cieszę się, drodzy Ojcowie, że dokładnie określiliście, co rozumiecie przez termin genderyzm lub ideologia gender. Z tego powodu jest to niezwykle ważny list. Pozwoli on uporządkować spory mętlik, który trwał w Polsce od miesięcy. Pytanie tylko: dlaczego dopiero teraz, i czy uda się to wszystko odkręcić.

» » »

bp Krzysztof Nitkiewicz

Diecezja Sandomierska

abp Józef Kowalczyk

Archidiecezja Gnieźnieńska

em. prymas Polski

bp Adam Bałabuch

Diecezja Świdnicka, bp pom.

bp Zdzisław Fortuniak

Archidiecezja Poznańska, bp pom.

bp Henryk Tomasik

Diecezja Radomska

abp Wojciech Polak

Archidiecezja Gnieźnieńska

prymas Polski

abp Józef Michalik

Archidiecezja Przemyska

abp Marek Jędraszewski

Archidiecezja Krakowska

bp Janusz Stepnowski

Diecezja Łomżyńska

abp Wiktor Skworc

Archidiecezja Katowicka

bp Damian Andrzej Muskus

Archidiecezja Krakowska, bp pom.

abp Stanisław Gądecki

Archidiecezja Poznańska

przewodniczący KEP

bp Edward Dajczak

Diecezja Koszalińsko-Kołobrzeska


dobre info o biskupach:


nasz Biskup:







odpowiadamy.eu - na listy się odpowiada

(c) odpowiadamy.eu